czwartek, 28 stycznia 2016

1. Problem, czyli co zrobić, żeby nie jeździć do szkoły przez całe miasto.

  S H Ō R I

              Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze. Wyglądałam najidealniej, jak tylko mogłam. Wygładziłam delikatny, biały sweterek i podciągnęłam turkusowe, wąskie spodnie. Przyjżałam się nerwowo swoim nienaturalnie długim i ciemnym rzęsom oraz ledwo widocznym workom pod oczami, które pokrywała warstwa pudru. A jakiż był powód tego strojenia? Tak, zdjęcia klasowe. Niby nic, ale kończyłam w tym roku gimnazjum... mimo wszystko chciałam wyglądać idealnie na tym pamiątkowym zdjęciu.
               Zarzuciłam lekko pofalowane włosy (które normalnie były proste, jak druty) na lewe ramię i zaczęłam przeczesywać je palcami, w bezskutecznej próbie ukojenia nerwów. Na dobrą sprawę, nawet nie wiedziałam skąd się one brały. Oparłam dłonie na przeciwnych krawędziach zlewu i odetchnęłam głęboko.
                    — Spokojnie, Shōri... tylko nie wpadaj w panikę... — Oho, znów gadam do siebie.
               Pokręciłam gwałtownie głową, po czym z plaskiem przyłożyłam sobie w oba policzki z otwartych dłoni. Podziałało – trybiki mojego mózgu ruszyły ślamazarnie do pracy. Stres takimi błahostkami nie był dla mnie normalny. Zazwyczaj byłam przesadnie wręcz wyluzowana i rozleniwiona (między innymi dlatego tak dobrze dogadywałam się z Shikamaru).
               Wyszłam z łazienki całkowicie już zreflektowana. Wmawiałam sobie, że nie przejmuję się zbytnio zakończeniem szkoły. W końcu z całego mojego gimnazjum blisko przyjaźniłam się tylko z dwoma osobami. Były to moje przyjaciółki od piaskownicy - Bijon i Kayako. Bijon była uroczą, choć niezwykle sarkastyczną blondynką o twardej, niezłomnej osobowości. Jej mankamentem zaś (podobnie jak moim) była nieśmiałość. Trudno nawiązywała z kimkolwiek kontakty i trzymała się zazwyczaj tylko mnie i Kayako. Właśnie, Kayako. Była ona dość niepozorną osobą. Sprawiała wrażenie prześlicznej, rudowłosej duszy towarzystwa, lecz w rzeczywistości była najzwyklejszym w świecie otaku. Potrafiła cały weekend spędzić na oglądaniu anime, czy wywalić swoje kieszonkowe na mangi lub inne gadżety dla mangozjebów. Nie to, żebym była inna. Ja też miałam prawdziwego fioła na punkcie animców, a moje życie towarzyskie istniało tylko dlatego, że Bijon wyciągała mnie z domu.
               Ubrałam w przedpokoju buty, naciągnęłam kurtkę, po czym wyszłam z domu ze szkolną torbą przewieszoną przez ramię. Zamknęłam puste mieszkanie i ruszyłam chodnikiem w stronę szkoły. Nie miałam daleko, zdawałam sobie jednak sprawę, że kiedy pójdę już do liceum będzie znacznie ciężej. Jako szkołę średnią wybrałam Liceum Konoha, znajdujące się na niemalże drugim końcu miasta. Czemu? Bo tam właśnie chodzili wszyscy moi przyjaciele z dzieciństwa. Shikamaru, Temari, Kiba, Naruto, Hinata no i oczywiście Sasuke.
               Sasuke..., to imię odbijało się echem w mojej głowie jeszcze przez kilkanaście sekund.
               Kiedyś byłam z nim bardzo blisko. Był moim przyjacielem. Jako dzieci uwielbialiśmy spędzać czas w piątkę – ja, Bijon, Kayako, Sasuke i Naruto. Jednak kontakt się urwał, gdy Uchiha zmienił miejsce zamieszkania, w tym szkołę. Było to kiedy chodziłam do pierwszej klasy gimnazjum. Dwa lata temu.
                Pokręciłam energicznie głową. Nie czas na smutki! Zbliża się koniec roku szkolnego, a wraz z nim zdjęcia. Już dostrzegałam zarys budynku i kilkunastu nastolatków, zbliżających się do bramy szkoły. A o otwartą bramę opierała się... tak, to Bijon. Stała zgarbiona, wlepiając wzrok w wyświetlacz swojego obdrapanego Samsunga Trenda i kompletnie nie zwracała uwagi na świat zewnętrzny. Zapewne przeglądała Instagram ze zdjęciami jej ulubionych, k-popowych gwiazdeczek. Nigdy nie potrafiłam zrozumieć jej fascynacji koreańskimi piosenkarzami.
                    — Hejka, Bijon. — przywitałam się niemrawo.
               Blondynka uniosła na mnie wzrok tylko na sekundę, zaraz potem napowrót wróciła nim do telefonu.
                    — Hej, Sho. Kaya jeszcze nie przyszła. — oznajmiła beznamiętnie, przesuwając palcem po ekranie.
               Westchnęłam ciężko i oparłam się o bramę obok Bijon. Kayako miała tendencję do spóźniania się na wszystko – do szkoły, na spotkania i/lub jakieś inne tym podobne rzeczy. Zazwyczaj przybiegała chwilkę przed dzwonkiem.
                    — Napisałaś referat na japoński? — spytałam ot tak, żeby przerwać ciszę. Bija była bardzo nietowarzyską osobą.
                    — Powaliło cię? — parsknęła, odrywając spojrzenie od zdjęcia Chanyeola. — Ta kobieta jest jakaś chora, myśląc, że napiszę ten durny referat. Niestety, ale historie o samurajach mnie nie interesują. — I ponownie przeniosła oczy, tym razem, na uśmiechniętą twarz Luhana.
               Cała Bijon. Uwielbiała się stawiać i buntować. No i nie przywiązywała żadnej wagi do szkoły. Chodziła do niej bo musiała. I tak miała już ustawione całe życie. Firma jej ojca współpracowała z Uchiha Company – największą i najbardziej wpływową korporacją w Japonii. Rodzinny majątek zapewniał Bijon brak przymusu praciwania do końca życia. Właściwie, przyjaźniła się ze mną i Kayako tylko dlatego, że jako dzieci tylko my miałyśmy odwagę do niej zagadać.
                    — Biiijaaaaa, Shoooo! — usłyszałam wołanie.
               Była to oczywiście Kaya. Swoje długie, płomiennorude włosy związała w niedbały kucyk, a czarny, niezapięty sweter zsuwał się z jej lewego ramienia. Pod złotymi oczami widniały sinawe cienie. Znów zarwała nockę.
                    — Ech, Kaya, Kaya — westchnęła Bija. — jak zwykle zaspałaś, prawda?
                    — Oj, cicho! — prychnęła, poprawiając sweter. — Dokończenie Kamisamy* było tego warte!
                    — Czego? — Spojrzała na mnie, szukając pomocy.
                    — Chodzi o anime. — zachichotałam i zwróciłam się do rudowłosej. — I jak ci się podobało? Moim zdaniem zarąbiste.
                    — Moim też! Tomoe zostanie moim kolejnym mężem! — pisnęła, wybuchając nagłym podekscytowaniem.
                    — Co nie?! — I zaczęłyśmy chichotać, jak wariatki.
               Dopiero po chwili dostrzegłyśmy, że Bijon przypatruje się nam z dezaprobatą.
                    — Jesteście walnięte. — stwierdziła, po czym ponownie wlepiła wzrok w telefon.
                    — Ej! To nie my wydałyśmy prawie dwieście tysięcy jenów na bilety na koncert EXO. — parsknęłam, krzyżując ręce na piersi.
                    — Kupiłaś komplet stroju do cosplayu Sony** za sześćdziesiąt tysięcy, więc mnie nie pouczaj. — odgryzła się, nawet nie podnosząc oczu.
                    — Dobra, wszystkie mamy jakieś zboczenia, nie musimy się co do tego przekonywać! — ucięła sprzeczkę Kaya. — A teraz wejdźmy do szkoły, bo w końcu spóźnimy się na te durne lekcje.
               Wszystkie ruszyłyśmy powoli w stronę budynku. Żadnej z nas nie uśmiechało się siedzieć sześć godzin w ławkach i słuchać przynudzających nauczycieli.


~•★•~


                    — Himemiya Shōri? — odczytała nauczycielka z listy obecności.
                    — Obecna! — zawołałam.
                    — Hiroshina Ryuu?
                    — Obecny!
                    — Ijikata Yuuri?
                    — Obecna!
                    — Kurehara Kayako? — Kayako uniosła nieprzytomny wzrok znad podręcznika od matematyki.
                    — O-obecna... — zająknęła się, pocierając zmęczone oczy.
                    — Kushita Bijon?
                    — Obecnaaa — przeciągnęła blondynka, nadal wpatrując się w telefon, który zasłoniła książką.
               Nie dziwiłam się wyluzowania większości uczniów. Siedziałam właśnie na geografii, a każdy wiedział, że to bardzo lajtowy przedmiot. Można było szeptać między sobą, wyjmować telefony, a nawet robić snapy, a nauczycielka udawała, że niczego nie widzi. Tak to działało. Oparłam głowę na dłoni i zapatrzyłam się na krajobraz za oknem, choć tak naprawdę go nie widziałam. Moje myśli krążyły wokół ukończenia szkoły. Wiedziałam, że nie rozstanę się ani z Bijon, ani z Kayako – obie szły do liceum Konoha. Kaya dlatego, że miało dobry poziom, poza tym, czekała ją przeprowadzka, a Bija, bo tak sobie zażyczyła. Wiedziała, że ja i Kurehara idziemy do tego liceum i zażądała złożenia papierów właśnie tam. Najgorsza była świadomość, że jako jedyna będę miała prawie dwie godziny jazdy metrem do nowej szkoły. Rodzice pracowali i nie mogli mnie codziennie odwozić. Z westchnieniem stwierdziłam, że jestem w stanie to znieść. I tak nie miałam najgorzej.


~•★•~


               Po szkole jakoś doczołgałam się do domu. Za mną przylazły oczywiście Kaya i Bija. Chyba znały mój dom lepiej od swoich własnych. Mama, jak zwykle o tej porze, stała w kuchni gotując obiad. Wychyliła się zza futryny, żeby zobaczyć, kto przyszedł, a kiedy dostrzegła mnie i moje przyjaciółki, przywitała się tylko sympatycznie, po czym wróciła do parujących garnków.
               Zamknęłyśmy się w moim pokoju. Obie dziewczyny rozwaliły się, jakby były u siebie. Kayako padła na łóżko, Bijon na fotel i wyciągnęły telefony. Typowa młodzież dwudziestego pierwszego wieku... Podeszłam do łóżka, bo nie miałam zamiaru siedzieć na podłodze, i wcisnęłam się między Kayę, a ścianę.
                    — Suwaj dupsko, Kayako! — sapnęłam, a rudowłosa z ociąganiem zrobiła mi trochę miejsca.
               Również wyjęłam swojego LG f60 (któtego, notabene, uważałam za kompletny złom) i przystąpiłam do odwiedzania po kolei moich ulubionych forów. Przez kolejne kilka kwadransów panowała doskonała cisza, aż przerwał ją zduszony okrzyk Bijon.
                    — O rajuśku, o rajuśku! — Niemal piszczała. Wiedziałam, że musi chodzić o EXO.
                    — Co? — zapytała Kaya z umiarkowanym zainteresowaniem.
                    — EXO organizuje koncert tutaj, w Tokio! — pisnęła, zrywając się z miejsca i zaczynając odprawiać jakiś dziwaczny rodzaj tańca szczęścia. Wymieniłyśmy z Kayako spojrzenia, ale nic nie powiedziałyśmy. W końcu blondynka uspokoiła się na tyle, żeby usiąść. — Nie ma bata, muszę tam być!
                    — Szerokiej drogi! — zawołałam, a w moim głosie dało się wyczuć nutkę kpiny.
                    — Ej noo, nie bądźcie takie! — jęknęła, przyklękając przy łóżku. — Chodźcie ze mną.
               Ponownie ja i Kaya wymieniłyśmy spojrzenia, po czym wybuchłyśmy nieco szyderczym śmiechem.
                    — Bija! Nie mamy pieniędzy na bilety! One są masakrycznie drogie! — parsknęłam, a Kurehara mi przytaknęła.
                    — Moi rodzice w życiu nie zgodzą się na coś takiego. Musieliby wydać co najmniej połowę oszczędności! Nie ma nawet takiej opcji. — prychnęła rudowłosa.
                    — U mnie podobnie. — oświadczyłam bez większych emocji.
               Blondynka mruknęła coś tylko niewyraźnie pod nosem i wróciła na fotel. Zaczęłam jej się przyglądać, próbując rozszyfrować jej myśli. Jasne włosy Kushity sięgały jej do podbródka, a szmaragdowozielone oczy mrużyły się niebezpiecznie. Bija była wysoka, wyższa ode mnie i Kayi. Miała ładne, zgrabne nogi, idealną figurę, ale... tak, była niemalże płaska. Zawsze nad tym ubolewała (tak jak Kayako z resztą), a ja swoją miseczką C, dobijałam je jeszcze bardziej. Była to przyjemność, której nie potrafiłam sobie odmówić.
               Teraz moje spojrzenie wylądowało na Kayi. Cóż, w Japonii naturalne, niefarbowane, rude włosy były czymś niezwyklejszym od blond. Nic dziwnego, że gdy w trójkę szłyśmy po ulicy, trudno nas było niezauważyć. Kayako była niemalże tak niska jak ja, chociaż nadal przewyższała mnie i te marne kilka centymetrów. Miała złociste oczy i wyjątkowo jasną cerę. Pukle jej ognistych włosów delikatnie się falowały, co dodawało uroku całokształtowi. 
                    — Dziewczęta, obiad! — Usłyszałyśmy, więc wszystkie po kolei wyszłyśmy z mojego pokoju.


~•★•~


               Wieczorem, kiedy Kayako i Bijon już sobie poszły, siedziałam przy biurku i odrabiałam lekcje. Zostało mi dosłownie jedno zadanie z matmy, gdy ponownie tego dnia usłyszałam wołanie. Wstałam więc z krzesła i skierowałam się do salonu. Mama i tata siedzieli na kanapie, oglądając telewizję, lecz kiedy weszłam ich wzrok zawiesił się na mnie.
                    — O co chodzi? — spytałam, nieco zniecierpliwiona.
                    — Kotku, pamiętasz, jak powiedziałaś, że chcesz chodzić do liceum Konoha? — spytała łagodnie mama, a we mnie zaczęła się rodzić podejrzliwość.
                    — Tak, pamiętam. To nadal aktualne. — odparłam.
                    — Wiesz, że ta szkoła jest na drugim końcu miasta? 
                    — Tak, wiem o tym...
                    — I jak masz zamiar się tam codziennie dostawać?
                    — Będę jeździć metrem... — Byłam coraz bardziej zbita z tropu. Moi rodzice coś kombinowali, czułam to.
                    — Widzisz, kochanie, mamy dla ciebie łatwiejsze rozwiązanie.
               O, proszę.
                    — Łatwiejsze?
                    — Zamieszkasz u jednego z uczniów. — oznajmił tata, który do tej pory się nie odzywał. — Tak będzie ci prościej. 
                    — M-mam mieszkać z jakimś obcym chłopakiem? — obruszyłam się. Co oni sobie w ogóle myśleli? Przecież on mógł być psycholem i będzie chciał mnie zgwałcić!
                    — Nie z obcym. Bardzo dobrze go znasz. — odpowiedział tato zdawkowo. — To Sasuke. — Drgnęłam. — Sasuke Uchiha.
                    — A-ale jak to...? — wykrztusiłam, ledwo łapiąc powietrze.
                    — Skontaktowałem się z jego ojcem. Powiedział, że nie ma nic przeciwko. — odrzekł z prostotą tata. 
                    — A co z Sasuke? On też się zgodził? — Nadal byłam w dość ciężkim szoku.
                    — Obawiam się, że w kłótni z ojcem nie ma nic do gadania. — zachichotał tato.
               Oczywiście miał rację. Pan Fugaku był doprawdy nieugięty, jeśli już coś sobie postanowił. Poza tym, z tego co pamiętam, zawsze mnie lubił. 


~•★•~

S A S U K E

               Westchnąłem głęboko, kiedy po raz kolejny Sakura przyłożyła Naruto w łeb. Ta kobieta była doprawdy irytująca. Uczepiła się mnie, jak rzep. I co niby Naruto w niej widział w pierwszej klasie? Okej, brzydka nie była, ale ten charakter... 
               W tym momencie w mojej kieszeni zawibrował telefon. Wyjąłem go i zerknąłem na wyświetlacz. Ojciec? A czego on ode mnie chciał? 
                    — Halo? — Kiedy tylko się odezwałem rozmowy wokół zamarły. Cała paczka moich znajomych ucichła, chcąc podsłuchać jak najwięcej. Zawsze tak robili.
                    — Witaj, Sasuke. — Usłyszałem tubalny głos ojca. — Mam dla ciebie wiadomość.
               Wiadomość?
                    — O co chodzi? — Nie ukrywam, że zacząłem się stresować.
                    — Od początku nowego roku szkolnego będziesz miał współlokatorkę. — oznajmił takim tonem, jakbyśmy rozmawiali o pogodzie. 
               Potrzebowałem chwili, żeby dotarło do mnie, co powiedział ojciec. A gdy mój mózg już to przyswoił, aż zatrzymałem się z wrażenia. Podobnie postąpiła reszta przyjaciół, którzy obserwowali mnie bacznie.
                    — Że co? — warknąłem. — Jakim prawem? To moje mieszkanie i nie mam zamiaru dzielić go z jakąś dziewuchą! 
                    — Wiedziałem, że tak zareagujesz. — westchnął ojciec, a mnie zaczął okropnie irytować jego spokój. Co on sobie myślał? — Zamieszka u ciebie Shōri Himemiya. — Ledwo się powstrzymałem przed rozdziawieniem ust ze zdziwienia. Mimowolnie moje serce zabiło mocniej. — Będzie chodziła do twojego liceum, a mieszka na drugim końcu miasta. Łatwiej jej będzie, jeśli zamieszka bliżej szkoły, a ty akurat masz wolną sypialnię w mieszkaniu. Oczekuję od ciebie, że ją przyjmiesz. Już rozmawiałem z jej ojcem. Wszystko jest załatwione.
               Pierwszą myślą, jaka wpadła mi do głowy, to "aha, czyli ja nie mam już nic do gadania?", zaraz potem jednak stłumiła ją ciekawość. Jaka teraz była Shōri? Jak bardzo się zmieniła przez te dwa lata? Zapamiętałem ją jako nieco nadwrażliwą małolatę, ale także kogoś, z kim zawsze mogłem o wszystkim porozmawiać. Była niezwykle wyrozumiała. 
                    — Rozumiem. — prychnąłem. — Nie mam wyboru, prawda?
                    — Nie, nie masz. — Chociaż go nie widziałem, wiedziałem, że się uśmiecha. A niech go szlag trafi. 
               Rozłączyłem się pierwszy. Dyskutowanie nie miało sensu, nie z moim ojcem. Ponownie pomyślałem o Shōri i ponownie dopadła mnie ciekawość. Przywołałem jej obraz w głowie. Kiedy ostatni raz ją widziałem miała trzynaście lat. Jej ciemnobrązowe włosy ledwo zasłaniały łopatki, a dziecinne rysy twarzy przywodziły na myśl dziewczynkę z podstawówki. Była niziutka i mimo że ja także do najwyższych nie należałem, czubkiem głowy sięgała mi ledwo do podbródka. W jej czekoladowych oczach zawsze tliła się iskierka jakiegoś niezdefiniowanego uczucia. Pamiętam, że od zawsze ciekawiło mnie, cóż to za uczucie i wymyślałem miliony hipotez.
                    —  Sasuke-kun? — Dobiegł mnie denerwująco piskliwy głos Sakury. Musiałem na moment odpłynąć... — Co się stało? 
                    — Chyba będę miał współlokatorkę. — odparłem beznamiętnie i ruszyłem w dalszą drogę powrotną do domu. 
               Reszta natychmiast popędziła za mną. 
                    — Ale jak to współlokatorkę?! — oburzyła się różowowłosa. 
                    — Kto to jest? — U mojego boku natychmiast pojawił się Naruto.
                    — To Shōri. 
               Praktycznie wszyscy ucichli. Oczywiście poza Sakurą i Ino. Te dwie dołączyły do naszej paczki dopiero w liceum. Nie znały Shōri, Kayako i Bijon. 
                    — Shōri-chan? O ja cie, nie widziałem jej od wieków! — Pierwszy ocknął się Naruto i wybuchnął entuzjazmem. — Będzie chodzić do naszego liceum?
                    — Na to wygląda. 
                    — A Kayako? — spytał równie wesoło Kiba. Z tego, co wiedziałem uwielbiał Kayę w dzieciństwie. Oboje dzielili tę samą miłość do zwierząt. 
                    — Tego nie wiem. — odparłem, już zmęczony tymi pytaniami.
                    — Mam nadzieję, że Bijon, ta mała siksa, też za nią przyjdzie! — odezwała się Temari z groźnym uśmiechem. — Nadal nie zemściłam się na niej za tą zniszczoną lalkę, kiedy miałam dziesięć lat. 
               Kilka osób zachichotało.
                    — Może mi ktoś wyjaśnić, o kogo chodzi? — zażądała zniecierpliwiona Sakura.
                    — Dołączam się do pytania. — dodała Ino, równie nieprzyjemnym tonem.
               Nie kwapiłem się do odpowiedzi, dlatego za wyjaśnianie zabrał się Naruto. 
                    — Himemiya Shōri, Kurehara Kayako i Kushita Bijon to nasze przyjaciółki z dzieciństwa. Lepiliśmy razem babki z piasku! — zaśmiał się Uzumaki. — Nie widziałem się z nimi, odkąd Sasuke się przeprowadził!
                    — Ja gadałem z Shōri jakieś pół roku temu. — powiedział Shikamaru od niechcenia. Wszyscy zwrócili na niego oczy w niemej prośbie kontynuacji. — Spotkaliśmy się przypadkiem w centrum miasta, kiedy stała pod sklepem z mangami. Czekała na Kayako.
                    — Kaya dalej jest mangozjebem? — zachichotał Kiba. 
                    — Chyba nikt i nic jej nie zmieni... — westchnął z rezygnacją Neji. 
                    — Ciekawe, czy Shōri-san nadal interesuje się rysowaniem... — zagadnęła nieśmiało Hinata. — Pamiętam, że zawsze przepięknie rysowała. 
                    — Noo, rysunek Akamaru, jaki mi kiedyś dała, nadal wisi u mnie w pokoju. — potaknął Inuzuka.
                    — Jakie by nie były, spotkamy Shōri na początku roku szkolnego. — zakończył dyskusję Chōji, pochłaniając chipsa.
               Już się boję...


~•★•~
*Chodzi o anime – Kamisama Hajimemashita.
**Sona – postać z gry League of Legends.

Ja też xD
Witam, na moim (kolejnym) nowym blogu! Kolejne dziecko się narodziło *snuff* Jestem taka szczęśliwa! Q_Q
Posty będą dodawane nieregularnie, ostrzegam! XD
Pierwszy rozdział dedykuję Hinacie Kageyamie i Luhanowi <3 Moje dwie kochane <333
Zapraszam do komentowania!
Shōri


             

5 komentarzy:

  1. Shooooriiii!!! Rany boskie <3
    (Wiem wiem, komentarz się opóźnił! Wina menopauzy! ><).
    Niby miałaś dodać rozdizalik później, ale tak dzień zrobiłaś faktem że od razu, no normalnie madżik <3
    Wszystko zajebiście się czyta!
    Czysta zajebistość! :D
    Bijon, Shori, Sasek, Kibuś *u*
    O juziu, teraz zostaje tylko czekać na next rozdzialik.
    Powodzonka życzę, dużo weny ślę gołębiem + Wolisz czerwone czy białe róże?
    (Lepiej nie pytaj, dlaczego pytam XD ).

    Pozdrowionka, od Hinaty !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hinaaaaaaaa!
      Absolutnie nie przeszkadza mi, że skomentowałaś troszkę później <3 Ja muszę wkuwać niemiecki :") (help!)
      Drugi rozdział nie wiem kiedy, zapewne niebawem xD
      Złapałam goUEMbia! O, a róże wolę białe <3 (nie pytam, po co ci to .-.)
      Shōri

      Usuń
  2. Piszesz opowiadanie anime/manga którego tematyką jest Naruto?
    http://szafa-blogow-naruto.blogspot.com
    Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej^^ Super ;) Czekam na rozdział 2 i 3, chyba wiesz dlaczego :) I 10!!!!!!^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem czemu jeszcze nie spie. ty mi powiedz. Moglabym czytac jak jedzisz po Sakurze do konca swiata :D
    Pierwsze czo mam do powiedzenia - jestes w gimnazjum? Ta? I piszesz tak... bezbłednie? Na dodatek w takim stylu?
    No znalazłam tylko to:
    — U mnie podobnie. — oświadczyłam bez większych emocji.
    że kropka sie tam wpierniczyła i podobna sytuacja była, jak Sasuke coś prychnął, ale na rany, jestem oszołomiona. Mam wrażenie, że ja w Twoim szanownym wieku (co mam zrobic za wehikuł czasu! oddam reke deidary! :D) to waliłam 'juz' przez wiadomo jakie ó. Nie żebym nie doceniała młodzieży. Mam kuzyna w takim wieku, chłopak wymiata na teatralnych i wgl, więc wiem, że można. I było mi cholernie dobrze zapoznać się z tak przygotowanym tekstem, co jest naprawdę dość niebywałe. Są blogi, które nadrabiają fabułą, ale wiadomo, że błędy dekoncentrują czytelnika. Cóż, u Cb mamy wszystko, czego można se życzyć. Nawet sasuke mnie nie denerwował o.O :D
    Jestem pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy