piątek, 5 lutego 2016

2. Współlokator, czyli jak wytrzymać z Uchihą pod jednym dachem.

S H Ō R I

               Zapięłam zamek błyskawiczny walizki. Bardzo mi się to nie podobało, ale wszystko już było postanowione... Poza tym, chyba nie potrafiłam się przyznać przed samą sobą, że ciekawi mnie teraźniejszy Sasuke. Zapamiętałam go jako zamkniętego w sobie, wrażliwego chłopaka, który zwierzał mi się w trudnych dla niego momentach. Byłam także pewna, że przez co najmniej tydzień będziemy się do siebie przyzwyczajać. Będzie niezręcznie, czułam to w moczu!
                   — Gotowa? — Do pokoju zajrzała mama.
                „Nie! Absolutnie nie! Najchętniej schowałabym się pod łóżkiem, wpierdzielając solone chipsy i grając w LoLa!”. Kiwnęłam głową.
                    — To dobrze. Tata już czeka w aucie. — I wyszła.
               No tak, dla rodziców wszystko było proste! A co ja mam powiedzieć? Będę sobie mieszkać z Sasuke i, kurde, robić mu obiadki! Wprost cudnie!
               Chwyciłam walizkę, po czym wyszłam, zostawiając za sobą mój piękny, kochany, poobklejany plakatami pokój na kolejne trzy lata. Kurdełę, aż mi się smutno zrobiło... Gdy byłam już przy aucie, spojrzałam na dom, a potem na mamę.
                    — Papa, mamo. — szepnęłam, przytulając się do rodzicielki.
               Odwzajemniła gest, uśmiechając się, tak po matczynemu.
                    — Ucz się pilnie, przyjeżdżaj w weekendy i dużo dzwoń, dobrze? — powiedziała z czułością, której się po niej nie spodziewałam.
               Moja matka, choć sprawiała wrażenie wspaniałomyślnej, łagodnej kobiety, w rzeczywistości była naprawdę przebojową osobą. Kochała imprezy, wyjścia ze znajomymi i, kiedy zachodziła taka potrzeba, potrafiła wykazać się ciętością języka. Trochę słabo, że nie odziedziczyłam po niej żadnej z tych cech.
               Wsiadłam do samochodu na przednie siedzenie obok taty. Właśnie, tatko! Zapomniałam wam o nim co nieco poopowiadać! Więc mój tata mógłby występować w kabarecie. I nie, nie chodzi o to, że komicznie wygląda. Po prostu jego niektóre teksty mnie rozwalają. Poza tym, zawsze przybiera postawę beztroskiego tatuśka. Ale za to go kocham.
                    — I jak, piękna Mery? Możemy jechać? — Tata uwielbiał wynajdować dla mnie jakieś dziwaczne przezwiska, ale cóż... przyzwyczaiłam się.
                    — Tia — mruknęłam bez przekonania.
                    — Ech, a ty jak zwykle jojczysz. Jesteś taka sama, jak twoja matka. — Typowy tata.
                    — Wiesz, nie widziałam się z Sasuke od dwóch lat, a teraz mam z nim mieszkać. Nic dziwnego, że trochę się cykam. — odparłam z lekkim oburzeniem.
                    — Nie przesadzaj! — zawołał wesoło tata. — Nie będzie tak źle! Sasuke zawsze za tobą łaził, jak byliście mali. Wątpię, żeby tak nagle cię znielubił.
               Żebyś się nie zdziwił, tatku...
                    — A co jak ma dziewczynę? — spytałam w przestrzeń. — Przecież ja rzygnę, jak będą się mizdrzyć tuż pod moim nosem!
                    — Zrób im zdjęcia i zaszantażuj, że jak nie przestaną, to opublikujesz je na stronach dla dorosłych. — podsunął tato tak zwyczajnym tonem, jakby doradzał mi w wyborze dzisiejszej pary spodni.
                    — Dobreee! — przyznałam, uśmiechając się szeroko.
                    — Zawsze do usług! — zaśmiał się tata. — To co? Ruszamy?
               Pokiwałam głową i tata odpalił silnik. Całą drogę przesiedziałam z oczami wlepionymi w okno, lecz nie dostrzegałam mijanych ulic, budynków i ludzi. Pogrążyłam się w zmartwieniach dotyczących najbliższej przyszłości.


~•★•~


               Kiedy auto się zatrzymało, poczułam, jak jakaś niewidzialna siła ściska mój żołądek. Stres mnie dopadł, no zarąbiście.
                    — Jesteśmy! Nie jestem pewien, gdzie dokładnie to jest, ale Sasuke podobno stoi gdzieś tutaj. On cię zaprowadzi. — Tata zaczął się rozglądać, aż po kilku chwilach utkwił wzrok w jednym punkcie. — O, tam jest! Żesz ty, muszę przyznać, że wyprzystojniał chłopak! A pamiętałem go, jako takiego płaczliwego wypierdka.
               Nie odpowiedziałam, bo gdy powędrowałam za spojrzeniem taty, niemal odjęło mi mowę. O ścianę jednego z budynków, tuż obok niezapalonej jeszcze latarni, opierał się Sasuke. Zawzięcie stukał palcami w wyświetlacz komórki, zapewne z kimś pisał. Cóż, z obrazu chłopca, który trzymałam w głowie pod etykietką „Sasuke” ostały się tylko dwie rzeczy. Po pierwsze, włosy. Nadal miał hebanową, szpiczastą czuprynę, a proste pasma włosów okalały jego twarz. Nieco za długa grzywka do połowy przysłaniała jego oczy. Właśnie, oczy... To była druga rzecz, która mi się zgadzała. Czarne jak noc, wciągające jak czarna dziura. Reszta jednak to była inna bajka. Nie był wysoki, ale też na pewno wyższy ode mnie o co najmniej pół głowy. Miał niezwykle jasną cerę, która doskonale kontrastowała z jego włosami. Rysy twarzy zaś (bo to w nich tkwił największy szkopół) sprawiały, że wyglądał idealnie. Naprawdę. Sasuke Uchiha był ciachem jakich mało i ja, Shōri Himemiya, właśnie to przyznałam! Kurdełę, i ja mam z nim mieszkać w jednym domu przez trzy lata? Nigdy przed nikim bym się do tego nie przyznała, ale zrobiło mi się gorąco.
               Wysiadłam z auta na miękkich nogach, kompletnie skonfundowana i coraz bardziej zestresowana. Spokojnie, Shōri, nie masz się czym denerwować! To tylko Sasuke, który w dwa lata przeszedł istną transformację z wrażliwego chłopca w super ciacho. Ech, nie umiem się motywować...


~•★•~

S A S U K E


               Jezu, czy Sakura naprawdę musi mnie zadręczać tymi wiadomościami na Facebooku? Nie dość, że widzimy się praktycznie każdego dnia, to ta śle mi jeszcze milion wiadomości dziennie. Co z nią jest nie tak?
               Kątem oka dostrzegłem, że niedaleko zajechał samochód. Tknęło mnie dziwne przeczucie, że wiem, kto z niego wysiądzie, dlatego oderwałem wzrok od ekranu i utkwiłem go w wysiadającej dziewczynie. To była Shōri? Okej, tego się nie spodziewałem. Gdzie się podziała ta mała beksa, która przywodziła na myśl dziewczynkę z podstawówki? Mimowolnie zacząłem porównywać obraz Shōri z mojej głowy i ten, który widziałem teraz przed sobą.
               Nadal była niska, niższa ode mnie i to sporo. Jej ciemnobrązowe włosy, które kiedyś z ledwością zakrywały łopatki, teraz ciągnęły się lśniącymi kaskadami niemalże do bioder. Grzywka przysłaniała delikatnie jej lewe oko, choć widziałem wsuniętą w nią wsuwkę. Nadal miała czekoladowe oczy, których ciepła barwa potrafiła koić nerwy. To, co było dla mnie największym zaskoczeniem (a nie powinno, w końcu minęły dwa lata) to jej figura. Dobra, miała piętnaście lat, w tym roku kończyła szesnaście, ale to, co dostrzegłem po dłuższych oględzinach wbiło mnie w chodnik. Shōri miała idealne proporcje – zaokrąglone biodra, doskonale widoczne wcięcie w talii i średniej wielkości biust, który tworzył widoczną wypukłość na białym T-shircie.
                Wyglądała na zestresowaną. Unikała mojego wzroku, jak ognia, co musiało nie być dla niej proste, bo nieustępliwie wlepiałem spojrzenie w jej twarz. Za nią szedł jej ojciec, Takachiro Himemiya. Lubiłem go, choć miał trochę niewyparzony język.
                    — Witaj, Sasuke! Kopę lat! — zawołał wesoło. — Przywiozłem Shōri, wedle obietnicy.
                    — Dzień dobry — odrzekłem uprzejmie, ponownie zawieszając oczy na jego córce.
                    — Hej — mruknęła szatynka, nadal unikając mojego wzroku.
               Pan Himemiya postawił nie za dużą, granatową walizkę obok dziewczyny, po czym wyprostował się i uśmiechnął się do córki.
                    — No, ja już lecę, dzieciaki! — Przygarnął do siebie Shōri, a ta wtuliła się w ojca, jak mały miś koala. Boże, czy ja naprawdę użyłem tego porównania? — Widzimy się w weekend, mała?
                    — Tak — odparła, a ja w końcu mogłem określić brzmienie jej głosu. — Dopilnuj tylko, żeby mama nie zrobiła tej ohydnej pasty z makreli, bo inaczej nie przyjadę. — Uśmiechnęła się uroczo.
                    — Dobra, dobra — parsknął jej ojciec.
               Zaraz potem pan Himemiya odjechał, a ja zostałem sam na sam z Shōri. Patrzyła przez moment za oddalającym się samochodem, a potem odwróciła się do mnie przodem i zmierzyła całą moją aparycję badawczym wzrokiem.
                    — Zmieniłeś się. — powiedziała miękko, przyglądając mi się z zaciekawieniem.
                    — I vice versa — odparłem ostrożnie.
                Może i znałem ją niemal przez całe życie, ale kto wie, jak bardzo się zmieniła przez te dwa lata? Może przecież w nawet najmniejszym stopniu nie być osobą, którą znałem. Ja sam nie byłem już taki, jak dawniej.
                    — Toooo... — zaczęła niepewnie, kołysząc się na piętach. — może wejdziemy do środka? Trochę głupio stać tak na ulicy.
               Kiwnąłem głową i ruszyłem w dobrze sobie znanym kierunku. Shōri poderwała walizkę z ziemi i pomknęła za mną.


~•★•~

S H Ō R I

               Weszliśmy do klatki schodowej niewielkiego bloczku, a potem wdrapaliśmy się po schodach na drugie piętro. Naprawdę nienawidzę schodów... Są zbyt upierdliwe. O nie, zaczynam gadać, jak Shikamaru! Boże Yato*, za co mnie tak karzesz?! 
              Sasuke zatrzymał się przed pierwszemi drzwiami, poszperał chwilę w zamku i wszedł do środka. No tak, zero manier. Kolejna rzecz, która się w nim nie zmieniła. Poszłam za nim posłusznie, niczym spłoszony szczeniaczek. Cała ta sytuacja nadal mnie przerażała. No bo kurde! Jak dotąd nigdy nawet nie zaprosiłam chłopaka do domu, a teraz sobie z jednym mieszkam! To jest dziwne!
                     — Tu jest twój pokój. — Uchylił jedne z pary mieszczących się na przeciwko drzwi. — Pokój naprzeciw jest mój i byłbym wielce szczęśliwy, gdybyś do niego nie wchodziła.
               Miałam ochotę głośno prychnąć, ale powstrzymałam się i tylko pokiwałam głową. Sasuke bez słowa wszedł do siebie, zostawiając mnie kompletnie samą. No tak. Mogłam się tego spodziewać. To już nie był ten Sasuke, który chodził za mną krok w krok i domagał się mojej uwagi. I muszę powiedzieć, że trochę mnie to zabolało.
               Z westchnieniem weszłam do swojego nowego pokoju. Był... pusty. Znaczy, wszystkie niezbędne meble się w nim znajdowały, ale nic poza tym. Żadnego śladu po jakimkolwiek stylu, osobowości, po tym, że kiedykolwiek ktoś tu mieszkał. O nieee, tak nie będzie! Jak nic, poobwieszam wszystkie ściany pierdyliardem plakatów, rysunków i obrazków. No i trzeba zainwestować w rolety. W końcu co to za pokój otaku, z którego nie można zrobić ciemnicy? 
               Rzuciłam bagaż na idealnie zaścielone łóżko, burząc tym samym panujący na nim ład. W końcu w moim pokoju zawsze panuje burdel, mieszkając tu nie mogłoby być inaczej. Odpięłam walizkę. Na wierzchu leżał mój nowy mundurek szkolny. Podobał mi się. Składał się z białej koszuli, czarnego żakietu (który i tak zamierzałam zastąpić swetrem), hebanowej spódniczki w czerwoną kratkę i czerwonej wstążki. 
               Odłożyłam mundurek na biurko. Jak na razie nie był mi potrzeby. Zaczęłam układać swoje ubrania w niewielkiej komodzie naprzeciw łóżka. Mimo że walizka sprawiała wrażenie małej, to mieściło się w niej sporo rzeczy. Oczywiście nie wzięłam wszystkiego. Resztę miałam zamiar zabrać w weekend. 
               Kiedy skończyłam układać, chwyciłam za foliówkę z moimi wszystkimi przyrządami do niezbędnej higieny. Jako że szanowny pan Uchiha zamknął się w swoim pokoju, musiałam sama znaleść łazienkę. Nie miałam z tym większych kłopotów. Było to małe, lecz eleganckie pomieszczenie, pokryte czarnymi kafelkami, z białą umywalką, wanno-prysznicem i małą szafeczką. Nad krawędzią wanny wisiała niewielka półka z kilkoma butelkami, najpewniej były to szampony, odżywki i inne tym podobne duperele. Postawiłam tam swoje przybory, na umywalce swoją szczoteczkę do zębów, a na haczyku powiesiłam ręcznik. Chyba styknie.
               Wróciłam do siebie i usiadłam na rozmemłanym już łóżku. I co teraz? Nie pozostało mi chyba nic innego, jak pozwiedzać internety. Wyciągnęłam więc laptop.


~•★•~


               Kolejny tydzień był jednocześnie nudny i ciekawy. Ja i Sasuke, mimo że mieszkaliśmy w jednym domu, widzieliśmy się może dwa razy dziennie. Jakimś niewypowiedzianym cudem unikaliśmy się świetnie na tych kilkudziesięciu matrach kwadratowych. Nie mogłam się jednak przyzwyczaić do takiego stanu rzeczy. Poza tym, kontakt, jaki utrzymywałam z Kayako i Bijon ograniczał się do dzwonienia, fejsbókowych wiadomości i esemesów. Było mi z tym źle i szczerze mówiąc nie mogłam się doczekać rozpoczęcia roku szkolnego. Czas zleciał zadziwiająco szybko.
               W dzień rozpoczęcia obudziłam się trochę za wcześnie, jeszcze przed budzikiem. Był to dla mnie doprawdy zadziwiający wyczyn. Wstałam, przeciągnęłam się i wyszłam z pokoju. Oczywiście popełniłam tym samym błąd. Zapomniałam zupełnie, że nie jestem w tym domu sama (tylko ja tak potrafię) i weszłam do kuchni tylko w czarnym, luźnym podkoszulku i majtkach. Zastygłam, gdy zobaczyłam, że przy stoliku, popijając spokojnie kawę, siedzi Sasuke. Kiedy mnie dostrzegł, on także zamarł w bezruchu. Dałabym sobie głowę uciąć, że patrząc na moje odkryte niemal całkowicie nogi, jego oczy dziwnie rozbłysły. 
               Wstrzymałam oddech, po czym zwiałam do siebie, szybciej, niż myślałam, że potrafię. Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się na chwilę o nie plecami. „Nigdy nie wychodź z pokoju w piżamie” zakodowałam sobie w głowie. Ubrałam się szybko w mundurek, naciągnęłam sweter i czarne zakolanówki (podkolanówki są lamerskie!). Dopiero, kiedy miałam na sobie całkowity komplet stroju zebrałam w sobie na tyle odwagi, żeby wyjść z pokoju. 


~•★•~

S A S U K E

               Droga do szkoły była prosta, jak budowa cepa. Wystarczyło iść prosto przed siebie. Shōri szła jakiś metr za mną i siedziała ciechutko, jak mysz pod miotłą. Czyżby nadal krępowała się tym zajściem w kuchni? W sumie, nie było to wcale takie dziwne. Poza tym, musiałem przyznać przed samym sobą, że na widok odkrytych nóg dziewczyny zrobiło mi się cieplej. Potwierdziłem swoje obserwacje, dotyczące jej idealnych proporcji.
               Zerknąłem na nią przez ramię. Nawet w szkolnym mundurku, który miałem okazję oglądać niemal codziennie przez dwa lata wyglądała dobrze. No tak, w końcu ładnemu we wszystkim ładnie. 
               Nagle Himemiya uniosła wzrok, lecz nie na mnie, a na coś przed sobą. Jej oczy pojaśniały. Podążyłem za spojrzeniem dziewczyny i kogo dostrzegłem? Dwie nastolatki, jedna ruda, druga blond, stały przy bramie. Dobrze wiedziałem kim były.
               Ta niższa, ubrana w pełny mundurek z marynarką i czarnymi, kryjącymi rajtuzami, miała doprawdy uroczą aparycję. Jej długie, ogniste włosy sięgały do pasa, a ich końcówki wywijały się na wszystkie strony. Patrzyłem właśnie na Kayako Kureharę. Cóż, była słodka, ale całkowicie nie w moim typie. 
               Ta wyższa, w bluzie narzuconej na koszulę i zakolanówkach przypiętych paskami od pończoch, ginącymi pod spódniczką, prezentowała się trochę dziwnie, ale to była Bijon. Od zawsze lubiła być indywidualistką. Ze zdumieniem zauważyłem, że ścięła włosy. Odkąd pamiętałem nosiła strasznie długi kucyk, a teraz kosmyki sięgały ledwo do jej brody. 
               Nim się zorientowałem, Shōri wystrzeliła w stronę przyjaciółek, jak pocisk. One także ją dostrzegły, a Kayako zaczęła wesoło wymachiwać rękami.
                    — Kayaa, Bijaa! — Szatynka rzuciła się na nie, jak spragnione czułości kociątko. 
                    — Hejka, Sho! — odrzekła Kayako, również przytulając przyjaciółkę. 
                    — Siema, stara! — przywitała się Bijon. — Dawno się nie widziałyśmy.
                    — Czy ja wiem? Tydzień to nie tak dużo. — parsknęła Kurehara. — Ale ciebie nie widziałam znacznie dłużej, Sasuke! 
                    — Wzajemnie, Kayako. — odparłem zdawkowo.
                    — Ooo, Sasuke! — Bijon się ożywiła.— Muszę powiedzieć, że wyrosłeś! W końcu jesteś wyższy ode mnie! 
               No tak. Typowa Bijon. Przez całe moje dzieciństwo dokuczała mi, z powodu mojego niskiego wzrostu. Teraz mogę z czystym sercem powiedzieć, że ją przerosłem, choć różnica wynosiła kilka marnych centymetrów. 
                    — Ty raczej powinnaś płakać, bo z takim wzrostem nigdy nie znajdziesz sobie faceta. — odgryzłem się bez mrugnięcia okiem, a Shōri i Kayako parsknęły śmiechem, zakrywając usta dłońmi. Jeden zero dla Uchihy.
               Blondynka zmrużyła groźnie swoje zielone oczy.
                    — O proszę, a jaki pyskaty się zrobił. — prychnęła, przyglądając mi się z wyższością. Nie wiedziała jeszcze, że to ja tak patrzę na innych, a nie inni na mnie. — A pamiętam cię jako małego, zasmarkanego dzieciaka, który pałętał się za Shōri, jak cień.
               Dobra, wyrównała do jeden jeden. Temat mojej szczenięcej miłości do Shōri był zakazany i chociaż Bijon doskonale o tym wiedziała, nie zawahała się go poruszyć. Skoro tak chce się bawić, to proszę bardzo.
                     — Och, ja za to pamiętam cię jako dziewczynkę tak brzydką, że dorośli mylili cię z chłopcem, a koledzy w szkole przezywali „bizon”. — warknąłem kpiąco. 
               Kushicie aż zaparło dech z oburzenia, a ja poczułem ogromną satysfakcję. 
                     — Taaaak, starczy tego, moi drodzy! — zawołała nieco nerwowo Kaya. Tia, zarzegnywacz wszelkich konfliktów zawsze na posterunku. — Ej, chwila... te blond włosy... Naruto?
               Podążyłem za spojrzeniem rudowłosej i rzeczywiście zauważyłem Uzumakiego. Rozmawiał o czymś z Kibą, a widząc skupienie na jego twarzy, mogłem się domyślić, że chodziło albo o jedzenie, albo gry. No life na zawsze pozostanie no lifem. Właśnie, a jak już o no lifach mowa... zwróciłem wzrok na Kayako. Tak jak sądziłem, zapatrzyła się na Inuzukę, jak w obrazek. Czyżby stara sympatia wróciła?
                    — O, faktycznie! — ucieszyła się Shōri. — I Kiba! Chodźmy się przywitać! 
                    — Jestem absolutnie za! — pisnęła Kaya i popędziła w stronę chłopaków. 
               Za nią pomknęła Himemiya, ciągnąc za sobą nadal nabzdyczoną Bijon. Z westchnieniem ruszyłem w ślad za nimi. 


~•★•~

S H Ō R I

                    — Kibaaaa! — Kayako rzuciła się na szatyna, nim ten zorientował się, o co chodzi.
                    — Kaya?! — Się chłopak zdziwił.
                    — Nie, święty Paweł! — parsknęła, ale wciąż była w niego wtulona. 
                    — Ja cie, ale za tobą tęskniłem! 
               Również ją przytulił i uniósł w górę. Scenka ta wyglądała tak uroczo, że nie potrafiłam powstrzymać przeciągłego „aawwuuuu”. Bijon i Sasuke spojrzeli na mnie, jak na rasowego debila, a ja posłałam im tylko wzrok mówiący: „no co?”. 
                    — Kaya! Sho! Bija! — Naruto rzucił się na mnie, jak Kayako przed chwilą na Kibę i niemal zgniótł mi żebra swoim niedźwiedzim uściskiem. 
                    — J-już dobrze, Naruto! D-dusisz mnie! — wysapałam.
                    — Styknie, Uzumaki. — odezwał się mrukliwie Uchiha i odciągnął ode mnie blondyna. 
                    — A co to za kółko wzajemnej adoracji? — Usłyszałam parsknięcie za swoimi plecami.
               Odwróciłam się energicznie. Była to Temari, a za nią czaiły się jakieś dwie inne dziewczyny, których nie znałam. Jedna była niska, ale oczywiście wyższa ode mnie. Miała krótkie, nastroszone, różowe włosy, a zamiast czarnej marynarki ubrany miała nieco za duży, beżowy sweter. Na nogach widniały białe, bawełniane zakolanówki. Druga, wyższa, o długich włosach koloru zimnego blondu spiętych w wysoki kucyk i błękitnych oczach... a przynajmniej jednym, bo drugie zakrywała gruba warstwa grzywki, wyglądała, jak rasowa modelka. Jej mundurek był idealnie założony i wyprasowany. 
               Mimo sympatycznej powierzchowności obu dziewczyn, od razu mi nie przypasowały. Och, i to wcale nie wynikało z moich uprzedzeń, czy coś! Blondi rzucała nieprzychylne spojrzenia nadal tulącym się Kibie i Kayi, to raz. Różowa mierzyła wzrokiem snajpera namierzającego cel to mnie, to Bijon, to dwa. 
                    — Temari! Kopę lat! — Ukryłam całkowicie swój niepokój i skupiłam się na dziewczynie w czterech kitkach. 
                    — Temari! — zawołała Bijon, zbliżając się do nas. — Jak się ma moja ulubiona jędza po tych dwóch latach?
                    — Zarąbiście! A ty, bizonku? — odgryzła się Temari z kpiącym uśmiechem na twarzy.
               Kushita zacisnęła usta w wąską kreskę, ale odpowiedziała równie jadowitym uśmiechem.
                    — Też świetnie. Dzięki, że pytasz. Widzę, że dalej nosisz to coś na swojej głowie, co zwiesz “fryzurą„. — syknęła Bija, wbijając rozeźlone oczy w No Sabaku. 
                    — Och, a ty ścinając włosy, chciałaś bardziej upodobnić się do chłopaka? W dzieciństwie nieźle ci szło. — odwarknęła Temari.
               Kushita zasyczała dziko i ruszyła na No Sabaku szybkim krokiem. Już miałam zainterweniować, kiedy przed oczami mignęło mi coś rudego i znalazło się pomiędzy rozwścieczonymi dziewczynami. No tak, Kayako miała wbudowany w mózg radar na konflikty między swoimi przyjaciółmi. 
                    — Hej, hej, starczy tego! — zawołała nieco znudzonym głosem. — Dobrze wiemy, że teraz się na siebie rzucicie, tak kończy się każda wasza sprzeczka, ale może nie tutaj i nie teraz? 
               Bijon wydała z siebie tylko dumne “hmpf!„ i odwróciła się tyłem do swej odwiecznej rywalki. Odkąd pamiętam zawsze ze sobą rywalizowały, kłóciły się i szarpały za włosy. Nic się nie zmieniło przez te dwa lata rozłąki. 
                    — O, właśnie. Nie przedstawiłam was. — Po zreflektowaniu, No Sabaku zwróciła się do dwóch obcych dziewczyn. Obie przyglądały się to mnie, to nabzdyczonej Bijon, to śmiejącej się nerwowo Kayako. — Sakura, Ino, to jest Himemiya Shōri — Wskazała na mnie. — Kurehara Kayako — Kaya pomachała wesoło, ale żadna z dziewczyn nie odwzajemniła gestu. — i Kushita Bijon. — Bija tylko zmierzyła groźnym spojrzeniem nowe koleżanki. — Sho, Kaya, Bija, to jest Haruno Sakura — Gest na różową. — i Yamanaka Ino. — Gest na blondi. 
               Zapanowała dosyć krępująca cisza, która nie była w żadnym stopniu naturalna. Z jakiegoś powodu te dwie dziewczyny – Ino i Sakura – były do nas wrogo nastawione, a mnie bardzo nie podobał się taki stan rzeczy. 
                    — Dzień dobry wszystkim... — Usłyszęliśmy cichy głosik.
               Wszyscy odwrócili się jak jeden mąż w kierunku właścicielki głosu. Aż mi dech zaparło na widok prześlicznej, granatowowłosej dziewczyny o dużych, śnieżnobiałych oczach, obramowanych gęstymi, czarnymi rzęsami.
                    — O, cześć, Hinata! — zawołał radośnie Naruto, szczęśliwy, że niezręczna cisza dobiegła końca. 
               To jest Hinata? A pamiętałam ją jako takie nieśmiałe, brzydkie kaczątko, bojące się odezwać w towarzystwie większym, niż dwie osoby. No proszę, jak wypiękniała przez dwa lata!
                    — Shōri-san? Och, dawno się nie widziałyśmy. — przywitała się uprzejmie Hyuuga. W końcu to panienka z dobrego domu. Maniery ma wypisane na czole.
                    — Hej, Hinata. Aleś się zmieniła! Wyładniałaś, wiesz? — odparłam sympatycznie.
               Moja rozmówczyni zaczerwieniła się jak piwonia, ale nie odwróciła wzroku. Hm, mimo że stała się trochę odważniejsza, nadal pozostawała niezwykle wrażliwa i strachliwa. 
                    — D-dziękuję... — wyjąkała pod nosem, zupełnie już rumiana na twarzy. — Ty też się zmieniłaś, Shōri-san. Pamiętam, że zawsze nosiłaś krótkie włosy.
                    — Wiem — Odruchowo przeczesałam dłonią długie, brązowe pasma. — Stwierdziłam, że jednak w dłuższych mi lepiej.
               Pogadaliśmy jeszcze chwilkę, a potem weszliśmy do szkoły.


~•★•~


               Rozpoczęcia roku chyba w każdej szkole są takie same. Wszyscy siedzą na krzesłach ustawionych w równych rzędach, pogrupowani klasami, a dyrektor(ka) męczy dzieciaki jakimś cholernie nudnym przemówieniem. Ze smutkiem musiałam przyznać, że ja, Kaya i Bija zostałyśmy rozdzielone do trzech innych klas. Trochę mnie to ubodło, ale byłam dobrej myśli. Może w nowej klasie nie będzie tak źle? 
               Usiadłam na końcu drugiego rzędu klasy 1-A. Rozejrzałam się ostrożnie dookoła. Po mojej prawej siedziała dziewczyna. Przyjżałam się jej dokładniej, bo miała niezwykły, miedziany kolor włosów. Z czystym sercem mogłam powiedzieć, że była prześliczna. Miała średniej długości rudo-brązowe włosy, które kręciły się w urocze loki. Zza szkieł owalnych okularów wyglądały lodowobłękitne oczy. Opuszczała głowę w dół, a wzrok wbijała w ekran białego Samsunga, odpisując na jakąś wiadomość. 
               Musiała poczuć na sobie moje spojrzenie, bo uniosła oczy i skierowała je prosto na mnie. Poczułam, że pieką mnie policzki.
                    — P-przepraszam... — wyjąkałam, od razu uciekając wzrokiem w bok.
                    — Nie szkodzi — odparła dziewczyna miłym dla ucha, melodyjnym głosem. — Jestem Sayagara Yuuki, a ty? 
                    — Himemiya Shōri — Podałyśmy sobie ręce.
               Yuuki okazała się przemiłą osobą, choć skłonną do przesadzania, nieco głośną i czasami wredną. Te cechy nie przeszkadzały nam jednak w swobodnej rozmowie na różne tematy. Dowiedziałam się na przykład, że ona również ogląda anime i wprost przepada za romansidłami. Podyskutowałyśmy o ulubionych tytułach i ogólnie było całkiem sympatycznie.


~•★•~


                    — Sakura cię nienawidzi, wiesz? — parsknęła Temari, kompletnie z dupy, przerywając ciszę.
               Wracałyśmy właśnie do domu, a że Sasuke był kapitanem szkolnej drużyny koszykarskiej (też byłam zdziwiona) musiał zostać trochę dłużej. No Sabaku miała akurat po drodze, więc poszłyśmy razem.
                    — No właśnie wiem. Nie mam tylko pojęcia dlaczego. — odrzekłam z westchnieniem.
                    — Ech, Shōri... jak zwykle nie dostrzegasz najprostrzych rzeczy. — również westchnęła Temari. — To jasne. Sakura kocha się w Sasuke odkąd pierwszy raz się zobaczyli. On oczywiście ma ją w głębokim poważaniu, ale bynajmniej to jej nie zniechęca. Jak dotąd przeganiała wszystkie dziewczyny, które się wokół niego pałętały i ty zapewne nie będziesz wyjątkiem.
               Zamrugałam i dopiero, kiedy sens słów wypowiedzianych przez blondynkę do mnie dotarł, wybuchnęłam stłumionym chichotem. 
                    — Bardzo jestem ciekawa, jak ona chce tego dokonać. Nie jestem łatwym przeciwnikiem, jeśli chodzi o wyrzucanie z gry. Poza tym, mam oczywistą przewagę. W końcu mieszkam z jej... ukochanym — Niemal wyplułam to słowo. — i jestem jego przyjaciółką z dzieciństwa. 
                    — To prawda. Ale Sakura to Sakura. Jest bardziej uparta od osła. Nie da ci spokoju, dopóki Sasuke jasno i wyraźnie nie powie jej, że nie ma u niego szans. A nasz Uchiha, jak widać, uwielbia rolę biernego obserwatora, bo choć traktuje Sakurę, jak niewartą uwagi dziunię, to nigdy nie powiedział jej wprost, żeby dała mu święty spokój. To chyba najbardziej mnie w nim drażni. — warknęła Temari, odruchowo krzyżując ręce na piersi. Zawsze tak robiła, kiedy się denerwowała.
                    — Ciekawe rzeczy prawisz, panno No Sabaku. — powiedziałam z udawaną powagą. — Wezmę twe rady do serca. 
               Przez chwilę panowała cisza, aż blondynka nie wytrzymała i parsknęła śmiechem. A ja, przetrawiwszy nowo zdobyte informacje, doszłam do wniosku, że nie mam co się przejmować panienką Haruno i jej psiapsiółą Ino. Mogą dać mi w kość, ale to je bardziej zaboli. 
               Chcesz mnie wyzwać na pojedynek, Sakuro? Proszę bardzo! Zobaczymy, kto ostatecznie będzie płakać.


~•★•~


*Yato – postać z anime “Noragami„.

Konnichi wa, minna-san!
Ten rozdział strasznie mi się dłużył, ale wreszcie go skończyłam!
Jak się podoba? Koniecznie napiszcie w komentarzach! :D

Shōri







9 komentarzy:

  1. O matko Shori, zabilas rozdziałem XD Kocham wszystkie fragmenty od "Shori w koszulce " po "Shori gotuje się na wojnę z Sakura 😂😂
    Chyba Cię udusze z miłości za ten fragment Kayako x Kiba 😍😘😤😤
    Temari też zarabista z tymi klotniami z Bizonem ^-^
    Nie wypatrzyłam też żadnej literówki ,no bo proszę Cię. Jak tu znaleźć błąd u jednej z Bet 😇
    Wene jak zawsze sle gołębiem!
    Pozdrowionka od Hiny i Kageja :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. HIIINAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
      Kocham twoje komy <3
      Och, scenka KibaKaya musiała być xD Oni będą niezwyle uroczą i często pojawiającą się parą <333
      „Bizon” nadal mnie rozwala xDD
      Dzięki za wenę i komentarzyk!
      Shōri

      Usuń
  2. Wow 3 akapity dla mojej osoby, jej!
    Weź ty wyjdź! ><
    Ale i tak jestem ci wdzięczna, że mimo iż cię męczyłam wiele dni dodałaś mnie^^ <3 :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś moim osobistym dupotrujcem. Jednocześnie kocham i nienawidzę cię za to.

      Usuń
    2. Ja też cię kocham piłeczko ping-pongowo^^

      Usuń
  3. Witam!
    Szukałam czegoś godnego uwagi, czegoś lekkiego, ale z pomysłem. No i proszę, znalazłam się tutaj :)
    Pochłonęłam pierwsze dwa rozdziały i cóż..nie mogę się doczekać trzeciego ;)
    Zacznę od najważniejszej rzeczy. Nienawidzę Sakury! Nienawidzę parlingu SasuSaku! A w internecie niestety tylko na to mogę trafić od dłuższego czasu... I sugerując się pierwszymi rozdziałami, Sakura może mieć przerąbane z główną bohaterka! <3 Jestem jak najbardziej na tak!
    Ciekawe jak cała historia się potoczy i jaki dokładnie ma charakter nasza Shori.
    Dopiero poznaje twój styl pisania, więc...czekam na rozdział!
    Nie zawiedź mnie i dodaj notkę szybko ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, witam, witam! :D
      Ja też nie trawię kanonicznej Sakury, ale w opkach jest znośna, a czasami nawet całkiem fajna xd A SasuSaku to mój ulubiony paring, ale spokojnie – na tym blogu go nie uświadczymy w żadnym w ogóle wypadku!
      Ochh, Shōri to ciężki orzech do zgryzienia. Choć woli być bezkonfliktowa, to jednak typowej zołzowatości po prostu nienawidzi, dlatego może być bardzo ciekawie xddd
      Kolejny rozdział... cóż, nie wiem kiedy, ale na pewno nie w tym tygodniu >< Mam tyle nawalonych sprawdzianów, że ja pierdzielę ;___;
      Pozdrawiam serdecznie!
      Shōri

      Usuń
  4. Aww trafiłam na dobre opowiadanie! Super piszesz :3 Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział! Dużo weny życzę! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam! W końcu coś co nie jest SASUSAKU. Ehh jak ja nie lubię kanonicznej Sakury i tego paringu, ale żebyś nie pomyślała, że to jedyny powód dla którego czytam Twoje opowiadanie, co to, to nie! Jest ciekawe, czekam co będzie dalej <3

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy